W piątek wieczorem przeżywaliśmy Armagedon pogodowy. Późnym popołudniem nad miasto nadciągnęły ciemne chmury. Wyglądało to bardzo groźnie, szczególnie przy kontraście ze słoneczna częścią nieba. Zwiastowało to załamanie pogody, które po chwili objawiło się bardzo silnym wiatrem. Po kilkunastu minutach wichry – wiatr w porywach przekraczał 100 km/godzinę, jezioro mocno się rozkołysało, a w powietrzu zaczęły fruwać połamane gałęzie. Jakby tego było mało, zaczęło grzmieć i na miasto spadła ulewa. To wszystko trwało kilkadziesiąt minut, ale wystarczyło, by ulice zamieniły się w rwące potoki, a niżej położone tereny zostały zalane. Strażacy mieli pełne ręce roboty. Klimatolodzy twierdzą, że tego rodzaju zjawiska już wkrótce będą codziennością ze względu na globalne ocieplenie. Hydrolodzy z kolei uważają, że deszcz jest jak najbardziej potrzebne, ale nie w formie spłukującej wszystko i szybko spływającej ulewy, ale w formie długiego umiarkowanego opadu pozwalającego na wsiąkniecie wody w glebę i przenikniecie jej do wód gruntowych.
Reklama
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze