W czwartek wieczorem wystartowali w Międzyrzeczu, w piątek dobiegli do mety w Szczecinku. Przebiegli 213 kilometrów by propagować oddawanie szpiku kostnego dla ratowania chorych na nowotwory krwi. Sztafetowy Bieg po szpik zorganizowała Fundacja przeciwko Leukemii. Biegacze zmieniali się co 10 km, by razem przybiec do mety w Szczecinku.
- Założone cele zostały zrealizowane - zapewnia prof. Leszek Kauc z Fundacji przeciwko Leukemii. - Biegli dawcy i biorcy. I jedni i drudzy udowodnili, że przeszczep ratuje życie biorcy i przywraca mu pełną sprawność fizyczną, natomiast nie ma żadnego negatywnego wpływu na sprawność fizyczna i zdrowie dawcy.
W sobotę odbyło się doroczne, już dziesiąte Ogólnopolskie Spotkanie Zrealizowanych Dawców i Wolontariuszy. W spotkaniu wzięło udział około czterystu osób. Czworo biorców po raz pierwszy spotkało swoich genetycznych bliźniaków, którzy uratowali im życie. A wszystko to dzięki Fundacji przeciwko Leukemii, którą przed 15 laty założył mieszkaniec Szczecinka Henryk Siegert. Henryk Siegert stracił wówczas syna, który nie doczekał przeszczepu szpiku. Od tego czasu sam namawia dorosłą młodzież, by rejestrowała się jako potencjalni dawcy. W rejestrze Fundacji jest już ponad 25 tys zarejestrowanych osób, z czego prawie 4 tysiące to mieszkańcy powiatu szczecineckiego.
Powiat szczecinecki jest prawdziwym zagłębiem dawców - mówi Monika Sankowska z Fundacji. - Z tej grupy już prawie osiemdziesiąt osób podzieliło się życiem, a niektórzy nawet dwukrotnie. 15 lipca kolejna osoba ze Szczecinka odda szpik niespokrewnionemu biorcy. Ta szczecinecka cyfra stawia Fundację na drugim miejscu w świecie w skuteczności zrealizowanych pobrań.
Podczas spotkania czworo biorców poznało swoich genetycznych bliźniaków. Sebastian Żak poznał swego dawcę życia Piotra Stefańskiego ze Szczecinka i zyskał nową rodzinę nieco wcześniej.
- Podczas pierwszego spotkania dziękowałem dawcy za darowane mi życie - mówi S. Żak. - Jest dla mnie jak brat, a jego rodzice mnie tez traktują jak czwartego syna.
Dawca uważa, ze to nic wielkiego.
Gdy powiadomiono mnie o planowanym pobraniu chwili nie wahałem się ani sekundy - mówi P. Stefański. - Po oddaniu szpiku starałem się poznać losy biorcy, a gdy poznałem Sebastiana to mam czwartego brata.
Dawcy i biorcy, po części oficjalnej będą zwiedzali miasto i okolice, a wieczorem był czas na długie rozmowy.
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze