Miniony weekend był bardzo dobrym dla szczecineckiego Darzboru. Wszystkie drużyny uczestniczące w rozgrywkach różnych szczebli zdobyły punkty. Najważniejszy był oczywiście występ pierwszej drużyny, których przeciwnikiem był Piast Choszczno. Piłkarze piasta spóźnili się na mecz, a powodem spóźnienia był wypadek, w którym uczestniczyli. Za Mierosławcem, na bardzo śliskiej ośnieżonej drodze osobowy volkswagen wpadł w poślizg i kierowca autobusu ratując się od czołowego zderzenia zjechał do rowu, następnie autobus wyrzuciło na drogę i skierowało do drugiego rowu. Na szczęście oba rowy były płytkie, nikt z zawodników nie ucierpiał, uszkodzony został tylko autobus. Policjanci z Czaplinka nie chcieli dopuścić go do jazdy, ale w końcu ulegli. Mecz rozpoczął się dość dobrze dla Darzboru. Już w pierwszych minutach, mogła paść bramka. W dwudziestej minucie Fryś mógł tylko przyłożyć nogę by skierować piłkę do bramki, ale - myśl zasady: nam strzelać nie kazano - nie zrobił tego. Tymczasem piłkarze piasta coraz śmielej poczynali sobie na boisku. W 57 minucie Jarecki dostał dobre podanie i bezbłędnie umieścił piłkę w siatce Ponichtery. Darzbór rzucił się do odrabiania strat. Udało się to w 73 minucie, kiedy Adamowicz otrzymał piłkę od Kubickiego i wreszcie przypomniał sobie, że kiedyś strzelał bramki. Jego płaski strzał zmusił bramkarza gości do kapitulacji. Po wyrównaniu stroną atakującą był nadal Darzbór. Trzy minuty później Frys zrehabilitował się strzelając bramkę główką. Piłka nim zatrzepotała w siatce odbiła się od poprzeczki. I to było wszystko, na co stać było piłkarzy Darzboru. Ale liczy się zwycięstwo.
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze