Darzbór Szczecinek rozegrał drugi mecz rundy wiosennej na wyjeździe z Sokołem Pyrzyce. W pierwszej połowie można mówić o wyrównanej grze, przy czym w 42 minucie bramkę strzelił Miętek i Darzbór uzyskał prowadzenie. W tej części spotkania oba zespoły miały okazje do zdobycia bramek - szczęśliwie wykorzystał tylko Darzbór. Po przerwie można mówić o znaczącej przewadze Sokoła, ale jego napastnicy wyraźnie nie mieli szczęścia. Za to w 63 minucie o dużym szczęściu może mówić Darzbór. Roszakowi w ostatniej chwili udało się wybić piłkę niemal z linii bramkowej. Groźnych akcji Sokoła było wiele. W 70 minucie napastnik Sokoła trafił w poprzeczkę, w 75 minucie tylko dzięki przytomności Wiśniewskiego nie doszło do wyrównania. Ostatnie 15 minut to wielki napór Sokoła. Darzbór cofnął się do głębokiej obrony i ani razu nie zagroził bramce gospodarzy. Tym razem tzw. obrona Częstochowy przyniosła dobry dla Darzboru skutek. Zdaniem obserwatorów Darzbór nie ma zawodników drugiej linii, brakuje też reżysera, który rozegra spokojnie i dokładnie piłkę. Większość akcji Sokoła była przeprowadzona środkiem pola gdzie Darzbór przegrywał pojedynki jeden na jeden. Pewnym punktem staje się bramkarz Wiśniewski, który wielokrotnie ratował przed utratą bramki. Martwi fakt, że w pierwszej połowie Darzbór miał kilka sytuacji, ale ich nie wykorzystał. W drugiej połowie Darzbór bronił wyniku cofając się do głębokiej defensywy, co spowodowało przewagę Sokoła, który dążył do wyrównania. Kontry w wykonaniu napastników kończyły się na obronie Sokoła. Sokół zaprezentował się jako typowy średniak IV ligowy, miał swoje akcje do strzelenia bramki, ale albo poprzeczka stawała na przeszkodzie, albo obrony bramkarza. Zwycięstwo szczęśliwe, natomiast poziom jest jeszcze daleki od oczekiwań kibiców.
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze