Darzbór Szczecinek podejmował drużynę Błękitnych Stargard Szczeciński. Darzbór zaserwował swoim najwierniejszym kibicom kolejne żenujące widowisko. Mecz zaczął się od niespodzianki. Darzbór pierwszą bramkę stracił już w piętnastej sekundzie spotkania. Wielu kibiców nawet tego nie zauważyło. Grę rozpoczynali piłkarze ze Stargardu. Piłka trafiła w okolice pola karnego Darzboru, gdzie przejął ją Fryś. Zaatakował go niepilnowany Jureczko i bez trudu odebrał piłkę. Jureczko wjechał na pole karne i podał do wybiegającego Zdunka, a ten pewnie umieścił piłkę w siatce. Jureczko jeszcze kilkanaście razy sprawiał kłopoty obrońcom Darzboru, którzy tym meczu zagrali fatalnie. W ósmej minucie sytuacja niemal się powtórzyła, tyle że atakującą bramkę Darzboru była para Jureczko - Królak. Tym razem gospodarzy przed strata gola uratował Chicewicz, który wybił w pole piłkę zmierzającą do pustej bramki. Po tej akcji Darzbór obudził się i ruszył do ataku. Przez chwile gra toczyła się na środku boiska, a Węglowski ruszył w stronę braki gości i mocno strzelił z odległości ponad 25 m. Piłka odbiła się od jednego z obrońców i zatrzepotała w siatce Błękitnych. Po wyrównaniu Darzbór atakował śmielej. Udało się nawet stworzyć kilka groźnych sytuacji, a w 36 minucie Koch trafił w słupek obok zaskoczonego Kaczmarczyka. Błękitni otrząsnęli się z chwilowego naporu Darzboru i trzy minuty później podwyższyli wynik meczu. Po ładnej akcji Jureczki piłka trafiła do Gajdy, a ten nie zmarnował znakomitej sytuacji. Po kilku minutach sytuacja powtórzyła się. Gajda posłał piłkę do Jureczki, ten do Królaka, a Królak bezbłędnie umieścił ją w siatce. Po przerwie trener Darzboru zdecydował się aż na trzy zmiany jednocześnie co jednak nie przyniosło zamierzonych efektów. Wprawdzie w 46 minucie spotkania mocno strzelał Roszak, Kaczmarczyk był jednak na swym stanowisku. Błękitni grali bardzo rozważnie. Obserwując mecz można było odnieść wrażenie, że goście już nie chcą strzelać więcej bramek nie pozwalając przy tym gospodarzom na stwarzanie niebezpiecznych sytuacji podbramkowych. Jeżeli Darzbór za mocno zbliżył się do bramki gości, natychmiast uruchamiał się Jureczko i skrzydłami prowadził groźny kontratak, a jeden z nich w 67 minucie, po podaniu piłki do Królaka, zakończył się zdobyciem czwartej bramki. Od 70 minuty Darzbór grał w osłabieniu, boisko opuścił kontuzjowany Mietek. Nikt go nie zastąpił, bo trener Jan Kępa ostatniej, czwartej zmiany dokonał w 65 minucie. Kibice nie żałowali ostrych słów pod adresem trenera, a żądania jego ustąpienia należały do najłagodniejszych.
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze