Reklama
Grzegorz Bordoszewski, kolarz ze Szczecinka zmaga się z trasą super maratonu dookoła Polski i zmęczeniem. Długość trasy wynosi ponad 3 tysiące km, a na jej przejechanie określono limit czasowy 10 dni. Środowy wieczór nie był zbyt pomyślny dla szczecineckiej ekipy. Choć szczecinecki kolarz wysunął się na 2. miejsce, to gubił trasę a ekipa techniczna nie była w stanie mu pomóc. Bordoszewski był wściekły na siebie, na ekipę techniczną i służby drogowe za wszelkie objazdy niestety remonty. Historia niestety powtórzyła się w czwartek z rana i stracono około 3 godzin efektywnej jazdy. Dodatkowo rywale z miejsc 3, 4 nie spali lub spali bardzo krótko w nocy i w konsekwencji wyprzedzili. Do Istebnej jednak wrócił na 3 miejsce, ponieważ bezpośrednio na drodze wyprzedził zawodnika z numerem 4. Po Istebnej była Wisła i zakupy w tamtejszym sklepie rowerowym i odjazd w stronę Cieszyna. Ale chwilę później o godz. 15 ponowny postój na obiad i znów w drogę. I tak bez przerwy od soboty. Niedługo po obiedzie Grzegorz stwierdza, że nie może dalej jechać. Musi stanąć i zdrzemnąć się chwilę. Przed drzemką był na 3 miejscu. W czasie jego drzemki wyprzedza go nr 4. W Wodzisławiu już nie jedzie tylko się toczy. Mówi, że numer 9 przeleciał tylko koło niego. Okazało się, że ma olbrzymie problemy z żołądkiem. Obiad zapewne w całości zalega w środku. Mijają kolejne minuty i dziesiątki minut, ale poprawa nie nadchodzi. Grzegorz Bordoszewski w 24 godziny przesunął się z drugiego miejsca na piąte. To dzień zwany tragedia, bo na pewno nie kryzys. Kryzys to można mieć po 15 godzin od startu. Tu już jest nieco więcej. Dwie piąte drogi do końca.
Reklama
Napisz komentarz
Komentarze